sobota, 8 czerwca 2013

Adasiowa przygoda z uzdrawianiem

Kto wie o mnie odrobinkę więcej, to zdaje sobie sprawę z mojego hobbystycznego podejścia do sztuk walk. Podczas pewnego treningu skręciłem kolano. Kto orientuje się w medycynie choć odrobinkę, to wie, że kontuzje kolan to bardzo upierdliwa rzecz.

Co prawda kontuzja miała miejsce ponad rok temu, ale ciągle miałem problem z  pełnym wyprostowaniem kolana. Dotychczasowe ćwiczenia jednonożne stały się bardzo ciężkie do wykonania. Ogólnie przejebane. Na treningach musiałem uważać itd itp.

Oczywiście lekarz mnie olał. Ortopeda stwierdził, że sporty kopane mają to do siebie, że czasem boli (to mi Amerykę odkrył). Dodał jeszcze, że poboli poboli i przejdzie. Po tak fachowej diagnostyce ortopedycznej zostałem sam z swoim kolanem.
  
 Ostatnio spróbowałem przywrócić nogę do porządku za pomocą magii. W tej notce spróbuję opisać. Zrobię to w sposób bardzo ogólnikowy i podkreślam, że z problemami zdrowotnymi idzie się do lekarza! Cała reszta ma wspomagać proces leczenia. Do podjęcia takiej decyzji przyczyniła się nieprawidłowa postawa ciała, która zaczęła się odbijać na moim prawym biodrze (skręcone było lewe kolano).

Po konsultacji z inną osobą, postanowiłem przełamać swoje opory do symboliki judeochrześcijańskiej. W sumie już wcześniej próbowałem dokonać przełamu, ale rozmowa utwierdziła mnie w słuszności obranego kierunku.

Niedługo później wykorzystałem modlitwę do świętego, żeby wprowadzić się w trans i nawiązać z nim kontakt. Gdy już znalazłem się w odpowiednio głębokim transie, rozpocząłem pracę nad kolanem wraz z owym świętym. (Dość ogólny opis i nie sądzę, żeby był sens mnie kopiować).
Rano obudziłem się z bólem kolana i wyczuwalną podniesioną temperaturą w jego okolicy. Ogólnie kolano mnie mówiąc krótki... napierdalało. Dokonałem szybkiej analizy, czy zrobiłem coś, co mogło spowodować odnowienie kontuzji. Nie znalazłem.

Będąc szczerym, to w tym momencie wpadłem w panikę. Zastanawiałem się, co spieprzyłem... sięgnąłem po moje kości i z wróżby wyskoczyło mi wymowne ufaj. Trochę mnie to uspokoiło. Mimo wszystko chwyciłem po swoją wiedzę z zakresu fizykoterapii i poddałem kolano zabiegom zimną wodą i lekkiemu wysiłkowi.

Z dnia na dzień było coraz lepiej. Po dyskusji ze znajomym studentem nauk medycznych, dowiedziałem się, że stan zapalny jest impulsem do regeneracji kolana. Tutaj by się wszystko zgadzało.

Pracę w transie jeszcze parę razy powtórzyłem i za każdym razem po "zabiegu" kolano przez jakiś czas było sprawniejsze niż normalnie.

Aktualnie mija ponad tydzień od rozpoczęcia procedury naprawy. Kolano mnie praktycznie nie boli (tylko jak przechodzę kolanem na przeprost, ale ten ból  i tak jest coraz słabszy).

Dzisiaj rano dokonałem dość inwazyjnego testu-> przysiad na jednej nodze (bez tego wspomagania jak na filmiku). Mogę ten przysiad na lewej nodze (uszkodzonej) wykonać bez najmniejszego problemu, co wcześniej z powodu bólu w kolanie było niemożliwe.

Tym wesołym akcentem kończę notkę. Miłego dnia i wykażcie się większym rozsądkiem z doborem lekarza, niż ja :)

4 komentarze:

  1. notka swietnie pokazuje ze nawet osoby praktykujace magie powinny chodzic do prywatnych lekarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo stworzyć sobie talizman na przyciąganie lekarzy z odrobinką "chce mi się" ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy i tak jest Święty Fiakier - patron hemoroidów :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ja lubię świętego Walentego, jako patrona chorych umysłowo i na padaczkę ;p

    OdpowiedzUsuń